Wyobraź sobie sytuację, w której groźne materiały wojskowe, zamiast znajdować się pod ścisłym nadzorem, przemierzają kraj niczym zwykłe towary. Taka właśnie niecodzienna historia wydarzyła się niedawno w Polsce, gdzie miny przeciwpancerne, w wyniku serii niefortunnych zdarzeń, niespodziewanie znalazły się w… magazynie IKEA. Jak doszło do takiego incydentu? Co właściwie się stało? To zaskakujące wydarzenie, które odbiło się szerokim echem w mediach, skrywa więcej tajemnic, niż można się spodziewać
Minęły 2 lata, ale wszyscy o tym incydencie nadal pamiętają
W grudniu 2022 roku doszło do nietypowego incydentu w Komendzie Głównej Policji w Warszawie. Generał Jarosław Szymczyk, ówczesny Komendant Główny Policji, przypadkowo odpalił granatnik w swoim gabinecie. Broń ta była prezentem otrzymanym podczas wizyty na Ukrainie i miała być nieuzbrojona. Jednakże, w wyniku wystrzału, pocisk przebił podłogę i spowodował uszkodzenia w pomieszczeniach poniżej.
Śledztwo wykazało, że granatnik był w pełni sprawny i uzbrojony, a jego odpalenie nastąpiło przez naciśnięcie spustu. Nie ustalono jednak, w jaki sposób zamiast deklarowanej atrapy, generał Szymczyk otrzymał działającą broń.
W związku z tym zdarzeniem pojawiły się spekulacje dotyczące ewentualnych zarzutów dla generała Szymczyka, jednak śledztwo wciąż trwa, a sprawa pozostaje niewyjaśniona.
Latem 2024 roku doszło do incydentu z udziałem polskiego wojska, które zgubiło miny przeciwpancerne podczas transportu kolejowego. Podczas rozładunku pociągu na bocznicy kolejowej w Mostach pod Szczecinem część min pozostała w wagonie i bez wiedzy żołnierzy kontynuowała podróż po kraju. Wagon z minami przez około 10 dni przemieszczał się po Polsce, odwiedzając m.in. Goleniów, Szczecin, Poznań, Warszawę, Białystok i Czeremchę. Ostatecznie został odnaleziony w magazynie sklepu IKEA w miejscowości Orla.
W wyniku tego incydentu generał dywizji Artur Kępczyński, ówczesny szef Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, został odwołany ze stanowiska. Według doniesień medialnych, początkowo nie zgłosił on incydentu swoim przełożonym, a osoby odpowiedzialne za transport miały podać w dokumentach nieprawdziwe informacje, sugerując, że liczba min w magazynie była zgodna ze stanem faktycznym.
Sprawą zajęła się Żandarmeria Wojskowa oraz Wydział ds. Wojskowych Prokuratury Rejonowej Szczecin-Niebuszewo. Według dostępnych informacji, zarzuty w tej sprawie usłyszało dwóch podoficerów i jeden oficer.
ncydent ten wywołał szerokie zainteresowanie mediów i opinii publicznej, podkreślając znaczenie odpowiedniego nadzoru i procedur w zakresie transportu i przechowywania materiałów niebezpiecznych przez siły zbrojne.